Bogaty po polsku

Kto to jest zamożny Polak? Według badań socjologicznych i statystycznych osób o majątku przekraczającym jeden milion dolarów, na który składają się nieruchomości, akcje, papiery skarbowe, oszczędności jest w Polsce około 50 tysięcy. Zaś Polaków o majątku przekraczającym 5 milionów dolarów – około 4 tysiące. Według danych urzędów skarbowych ponad 20 tysięcy złotych miesięcznie zarabiają 2-3 promile pracujących Polaków, a zatem około 30 tysięcy osób.

Jak dochodzili w Polsce najzamożniejsi do majątku? Część skorzystała na procederze nazwanym „uwłaszczeniem nomenklatury” czyli przejęciu przez partyjnych funkcjonariuszy przedsiębiorstw, nieruchomości, pieniędzy w latach 1984-1990. Inni, również ci o solidarnościowym rodowodzie, często podając dłoń swym dawnym komunistycznym prześladowcom wykorzystali okazję jaką była rabunkowa prywatyzacja w latach 90-tych. Jeśli przejętego majątku nie przetracili, a potrafili pomnożyć, mądrze zainwestować to dziś są bogaci.

Grupą przed którą wypada pochylić czoła, nazwijmy ich grupą bogatych dorobkiewiczów są ci, którzy zaczynając bez mała od zera, dzięki własnej wiedzy, pomysłom, pracowitości, szczęściu potrafili dojść do fortuny. Możemy i powinniśmy sobie życzyć, by grono takich Polaków rosło szybko i coraz wyraźniej odciskało swe piętno na naszym życiu publicznym.

Co sądzić o tych danych, jak je interpretować?

Po pierwsze – uderza niski poziom od którego w Polsce uznaje się osobę za zamożną. Największy polski bank tak definiuje kogoś, kto miesięcznie otrzymuje na konto ponad 7.500 złotych. Przydaje wtedy tytuł VIP – Very Important Person. Ten sam tytuł otrzymuje osoba mająca na koncie ponad 50 tysięcy złotych, a takich klientów bank ma około 500 tysięcy. Moim zdaniem tak niski pułap zamożności, który uznaje się za przepustkę do bogactwa oznacza, że ciągle w naszej świadomości, świadomości społecznej dominuje postawa czyniąca z biedy cnotę, zgodnie z która nawet niewielkie wybicie się ponad biedę to już przejaw bogactwa. Idzie za tym pogląd ubogiej większości, że „ci bogatsi są obcy”, podejrzani a nawet źli. Zaś ze strony zamożnych pojawia się odruch obawy, izolowania się, ukrywania stanu posiadania i niestety czasami poszukiwania partnerów i sojuszników za granicą bądź wśród snobujących się na zagranicę rodzimych, pożal się Boże, celebrytów.

Drugim wnioskiem, który wyprowadzić należy z danych statystycznych przytoczonych powyżej jest ten który mówi, że 50 tysięcy zamożnych Polaków to raptem jedna tysięczna procent całej ludności. Nawet w odniesieniu do 2 milionów polskich przedsiębiorców owa liczba bogatych to margines. Dla porównania we Francji, gdzie żyje o połowę więcej ludzi niż w Polsce milionerów jest ponad dwa miliony. Zgoda, że Francja nie została tak doświadczona wojnami jak Polska, ani nie przeszła gehenny epoki komunizmu, ale skala różnicy zamożności jest zbyt rażąca.

     Moim zdaniem tak znikomy udział zamożnych Polaków w całym społeczeństwie to prawdziwy akt oskarżenia przeciw rządom i politykom, którzy sprawowali władzę przez ostatnie 27 lat.

Mam nadzieję, że pokaźna szara strefa istniejąca w polskiej gospodarce znacznie poprawia kiepskie dane o zamożności Polaków, a to jest kolejny akt oskarżenia wobec odpowiedzialnych za makroekonomiczne decyzje w Polsce.

Ostatnim wnioskiem, który uważam, że trzeba postawić jest ten mówiący, że im więcej Polaków dorobi się w Polsce, tym większe będzie zbiorowe poczucie szacunku i obowiązku w myśl zasady – skoro coś mam, to o to dbam. A jeśli dbam to chcę, by państwo, jego instytucje i służby działały sprawnie i praworządnie. Można zaryzykować twierdzenie, że także ci, którzy dorobili się  na wpół legalnie, od teraz zechcą zarabiać uczciwie, by również ich dzieci bogaciły się nie żyjąc w strachu. Wraz ze wzrostem bogactwa powinien rosnąć obowiązek i poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne i za państwo. Uważam, że dwie grupy społeczne mają szczególny obowiązek i powiem górnolotnie – misję do wykonania. To inteligencja i przedsiębiorcy. Byłoby dobrze, gdyby fakt ten uznali.

Na koniec wniosek i postulat pod adresem rządu. Można i trzeba docenić troskę i starania o poprawienie doli najuboższych Polaków, ale już najwyższy czas, by podobną troskę, a przede wszystkim determinację w działaniu okazał rząd względem polskich przedsiębiorców oraz wszystkich tych, którzy swoje pomysły i energię chcą przekuć na uczciwie zarobione, duże pieniądze. To oni są naszym największym potencjałem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *