Europejskie wybory, czyli kibolska „ustawka”

26 maja – wybory do Parlamentu Europejskiego. Patrząc i słuchając rodzimych mediów, a w nich polityków i komentatorów można sądzić, że to wydarzenie bez większego znaczenia. Spór, który od lat „toczy Polskę”, spór totalny przenikający do wszystkich środowisk, dziedzin życia toczy się wokół etykiety „swój”, „obcy”, albo dla uproszczenia, wyraziściej – „swój”, „wróg”. Niczym w wojsku powinny padać komendy – hasło i odzew.

Do czego służą zatem wydarzenia i daty takie, jak 26 maja? Wyłącznie do podniesienia napięcia, temperatury sporu i wprowadzenia do akcji artylerii najcięższego kalibru, czyli pojęć i kwestii światopoglądowych, religijnych, etycznych. Cel i sens pozostają jednakie – za żadne skarby nie dopuścić, by konflikt skręcił w stronę spraw ważnych, ludzkich, tych konkretnych i codziennych o znaczeniu podstawowym dla większości Polaków, ważnych dziś i w długim horyzoncie czasu. Nie można pozwolić, by politycy musieli zetrzeć się na polu, które z punktu widzenia zakresu kompetencji i możliwości naszego działania na terenie Unii Europejskiej były realne.

O czym zatem powinni dyskutować przy pomocy mediów przed 26 maja kandydaci? O Unii Europejskiej jako przemyślanym systemie połączeń gospodarczych, gdzie toczy się zażarty spór o maksymalizację korzyści każdego z państw członkowskich w najbliższym, realizowanym planie na lata 2020-2027. Na stole są zatem kwestie: podziału pieniędzy między sektory gospodarcze, rozmiary inwestycji w poszczególnych krajach, rozliczenia podatkowe i nakłady na dziedziny uprzywilejowane takie choćby, jak rolnictwo czy ochrona środowiska. Oto niektóre z najważniejszych tematów.

Czy o tym dyskutują polscy kandydaci? Czy w związku z tym polscy przedsiębiorcy słyszą, co konkretnie zostanie zrobione, by poprawić perspektywy ich rozwoju, zwiększyć dochody, ułatwić dostęp do rynków zbytu? Czy polscy rolnicy dowiedzieli się konkretnie, jakie działania zostaną podjęte, by zniwelować skutki zmniejszenia dopłat bezpośrednich oraz finansowania rozwoju obszarów wiejskich w najbliższych siedmiu latach? Takich pytań przytaczać można wiele – ale to przypomina wołanie na puszczy. Sprawa jest jasna – dwie „scapione” w uścisku partie polityczne wolą bić pianę i dostarczać wyborcom igrzysk zakładając, że nieświadomy elektorat dokładnie tego chce i potrzebuje.

Co mi to przypomina? Niestety ustawkę piłkarskich kiboli. Tam jednak na boisku drużyny grają i walczą zgodnie z przepisami, bo są sędziowie. Tu z kolei, w kampanii politycznej, w ustawce biorą udział drużyny polityków, ewentualnie przy wsparciu koalicjantów oraz partyjnego aktywu, czyli kiboli. Próbuje się jednocześnie zaangażować w konflikt kogo popadnie.

Śmieszność w tym, że ustawka polityczna to, by użyć slangu piłkarskiego, „gra ciałem bez piłki na aucie, bez sędziego”. Jaki ma być finał wypada zapytać. Otóż to wy, drodzy pracodawcy, przedsiębiorcy, rolnicy, szeroka publiczności macie zostać „wykiwani”. Nie mogę nie zapytać – czy aż tak źle z nami?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *